Często o to pytacie. Odpowiadam: nauczyłam się. Dużo przeszłam w życiu. Wiele razy, przez wiele lat, stawałam przed trudnymi wyborami i podejmowałem decyzje, które powoli ukształtowały mnie taką, jaką teraz jestem.
Doświadczyłam trudnych lat samotnego wychowania dzieci oraz dwóch nieudanych związków. Teraz, gdy od lat pracuję terapeutycznie z kobietami, widzę, że niemal wszystkie przechodzimy przez mniejsze lub większe nieszczęścia i burze. To nieuniknione. Najważniejsze jest, jak do nich podchodzimy, co myślimy wtedy o sobie i co robimy, żeby znowu pozbierać się.
W tamtych latach wiele nauczyłam się o sobie samej, przekonałam, że jak się ma dwie ręce, nogi, determinację i marzenia w głowie, to wszystko można pokonać i poukładać sobie życie. I że tak naprawdę nie mamy dużego wpływu na to, co nam się przytrafia, ale za to możemy same kontrolować nasze reakcje i nastawienie.
Chyba z tych czasów wzięło się moje powiedzonko, że „chcę być tak prawdziwie pozytywna, żeby każdy, kto będzie ze mną dłużej przebywał nie miał innego wyjścia, jak tylko zarazić się pozytywnością!”